Nurkowanie Wenezuela – Los Roques, Caracas i Bogota

wenezuela-los-roques-001nurkowanie Wenezuela

To druga część relacji z naszej wyprawy do Wenezueli – nurkowanie Wenezuela. Wróć do pierwszej części relacji z wyprawy do Wenezueli.

Los Roques to przepiękny atol na Morzu Karaibskim, położony 100 km na północ od wybrzeża Wenezueli. Można tu dotrzeć z lądu łodzią lub dolecieć na lokalne lotnisko – my wybieramy godzinny przelot. Z samolotu oglądamy malowniczo położone wysepki otoczone rafami koralowymi. Pierwsze wrażenia po lądowaniu są piorunujące: bajeczna, górzysta wysepka z pięknymi, piaszczystymi plażami. Bardzo słonecznie i bardzo ciepło. Lotnisko to jeden podziurawiony pas startowy w poprzek wyspy – są tu w stanie wylądować wyłącznie niewielkie samoloty przy dobrej pogodzie. Rolę wieży pełni budka wielkości kurnika; wózek bagażowy i cysterna z paliwem są zaprzęgnięte w trzech rosłych Wenezuelczyków. Z okazji naszego przylotu starszy pan z papierosem w zębach przewiązuje sznurek w poprzek ścieżki i mamy bramkę do odprawy. Gdy kończymy, sznurek ląduje pod krzakiem i „dział odpraw” zawiesza działalność do czasu kolejnego przylotu.

Na całym atolu jest jedna stale zamieszkana wyspa. Miasteczko posiada trzy piaskowe ulice i dwa samochody (śmieciarkę i auto do rozwożenia towaru do sklepików). Stale mieszka tu kilkuset mieszkańców (głównie rybaków), turystów jest kilkudziesięciu. Czas płynie tu jeszcze wolniej i leniwiej niż w kontynentalnej części Wenezueli. Zaplanowaliśmy wykonanie dziesięciu nurkowań w ciągu czterech dni. Atol ma kształt prawie idealnego okręgu. Nurkowanie Wenezuela – miejsca nurkowe są zlokalizowane zarówno wewnątrz atolu, jak i poza jego granicami. Zaczynamy od łatwiejszych nurkowań na rafie wewnętrznej.

Do wszystkich miejsc nurkowych docieramy łodziami – do najbliższych w ciągu kilkunastu minut, najodleglejsze (na zewnętrznej rafie, po przekątnej atolu) wymagają godzinnej, trzęsącej podróży speedboatem. Pierwsze nurkowania są łatwiejsze, na rozpływanie się, płytsze i z jedynie leciutkim prądem. Drugiego i trzeciego dnia (gdy przewodnicy upewniają się że „damy radę”) fundują nam już zdecydowanie głębsze i trudniejsze nurkowania. Niektóre z miejsc nurkowych są faktycznie wymagające: spore falowanie na powierzchni, bardzo silny prąd i natychmiastowe opadanie na 30m przy bardzo mizernej widoczności. Najciekawsze odwiedzone miejsca nurkowe to:

wenezuela-los-roques-031La Guasa to miejsca naszych pierwszych nurkowań, powtórzone później nocą. Najlepsze wrażenia pozostają właśnie po nurkowaniu nocnym: zaczynamy od sesji stolikowej (zatopione stół z nakryciem oraz krzesła doskonale nadają się do wykonania podwodnej sesji zdjęciowej), potem nurkowanie wokół wraku z mini-penetracją oraz całe mnóstwo podwodnego zwierza: półtora metrowe parrot fish, piękne kraby, langusty i krewetki.

Morrito to najtrudniejsze z naszych nurkowań: bardzo silny prąd, słaba widoczność, duże falowanie. W zamian otrzymujemy ławice barakud, olbrzymie tarpony, które osiągają nawet 2,5 metra oraz bawiące się z nami przez dłuższą chwilę mątwy.

Boca de Cote oraz Boca Sebastopol: nurkowanie na zewnętrznej rafie w prawdziwym akwarium. Bardzo rozległa, doskonale doświetlona i kompletnie nienaruszona rafa z bogactwem głównie miękkich, w karaibskim stylu korali. Ogród rozciąga się na głębokości od 2 do 15 metrów – zatem jest rajem dla filmowców i fotografów. Nurkowanie w tym miejscu przynosi nam także niespodziankę: już po zakończeniu safety stopa, na deser, na trzech metrach dostajemy śpiącego w jaskini dużego nurse shark’a – nie budzi się nawet podczas sesji fotograficznej.

Nie możemy wyświetlić tej galerii.

Los Roques zauroczy odwiedzających nie tylko życiem podwodnym. Znajdujemy tu absolutnie wyjątkowy klimat małej społeczności, wiodącej spokojne i leniwe życie na krańcu świata. Pełno jest tutaj malutkich, lokalnych knajpek, zachęcających do wypicia popołudniowej kawy na szerokiej białej plaży. W innych znajdujemy miejsce na wieczorną lekcję bachaty (taniec przybyły z pobliskiej Dominikany, od kilku lat w zawrotnym tempie wdzierający się do klubów i salsotek na całym świecie). Gospodyni z naszego hoteliku codziennie serwuje nam inny specjał kuchni lokalnej (odhaczyliśmy m.in. ceviche i oczywiście langusty, a także w lokalnych knajpkach sushi i tatary w lokalnym wydaniu). Wczesnym rankiem (jeszcze przed wschodem) wychodzimy na plażę, aby w zauroczeniu przyglądać się setkom pelikanów polujących tuż przy brzegu (warto także wejść o świecie do wody z maską i rurką, przy samym brzegu wirują gigantyczne ławice miniaturowych rybek – to właśnie na nie tak intensywnie polują pelikany). Parę dni nurkowania przeplatanego leniwym życiem mija nam dużo za szybko.

Na zakończenie pobytu na Los Roques niespodziewany prezent fundują nam także nasze linie lotnicze: samolot opóźnia się o dobę, skutkiem czego dostajemy o jedną noc w tym pięknym miejscu więcej. Tym razem zachowujemy się, jak prawdziwi turyści – wynajmujemy łódkę, która obwozi nas po archipelagu. Na pierwszej wyspie – Cayo de Aqua spędziliśmy najwięcej czasu korzystając z przepięknej plaży i zatoczek, ciepłej wody i ciszy (pogoniliśmy łódkę, żeby sobie odpłynęła i wróciła za parę godzin). Na drugiej wyspie, Dos Mosquises, odwiedziliśmy wylęgarnię żółwi Turtle Sanctuary, a na kolejnej znowu piękne plaże, wspaniałe widoki… Wszystko tak piękne, że aż nie do uwierzenia….

Nie możemy wyświetlić tej galerii.

Nasza wyprawa do Wenezueli powoli dobiega końca. Na deser zaplanowaliśmy jeszcze ostatni brakujący nam do kompletu punkt, czyli wizytę w Caracas.

Wizyta w Caracas

Caracas – stolica Wenezueli, położone jest w przepięknym otoczeniu gór, nad Morzem Karaibskim. Część portowa, lotnisko oraz fragment downtown leżą bezpośrednio nad morzem, uboższe dzielnice miasta wspinają się na otaczające miasto wzgórza. Jeszcze wyżej, przylepione do stoków znajdują się kolorowe dzielnice biedoty (w ciągu ostatnich 10 lat Caracas urosło czterokrotnie, bo do ludności 5 mln mieszkańców – zdecydowana większość nowo przybyłych trafia niestety właśnie do najbiedniejszych dzielnic). Najwyżej (w drodze na wznoszące się nad miastem szczyty Pico el Avila na wysokości 2140 m) znajdują się ekskluzywna dzielnica najbogatszych La Candelaria.

wenezuela-caracas-004

Caracas jest miastem kontrastów. To miasto z jednym z najwyższych na świecie współczynników przestępczości (nasz spacer po centrum wzbudza duże zainteresowanie i jak na dłoni widzimy krążących wokół nas złodziejaszków) i olbrzymim odsetkiem osób żyjących w skrajnej biedzie. Równocześnie, to właśnie tutaj wykonuje się najwięcej na świecie operacji plastycznych: panie poprawiają sobie (w kolejności) piersi, pupy, talie i twarz, panowie koncentrują się na męskim kształcie łydek i nosów.

Podczas wizyty w Caracas do obowiązkowych punktów programu należą przejażdżka kolejką linową (w ciągu 15 minut przeniesienie się na szczyt Pico el Avila na 2140 m npm), odwiedzenie domu rodzinnego Simona Bolivara oraz zakup koszulki z wizerunkiem Hugo Chavesa.

Kończymy przygodę z Wenezuelą. Docieramy na lotnisko, pozbywamy się nadmiarowych 20 kg bagażu (to nasze dary dla dzielnego narodu Wenezueli), wydajemy na cokolwiek ostatnie pozostałe bolivary (podczas naszego 2-tygodniowego pobytu ich wartość zdewaluowała się o ponad 20%, a nigdzie indziej na świecie nikt nie zechce ich od nas kupić), odczekujemy ustawowe 2 godziny w kolejce do odprawy paszportowej (bo kolejka oczekujących już ma kilkanaście zawijasów, a pani urzędnik w jedynym czynnym okienku właśnie je kanapkę) i wsiadamy do, rzecz jasna, opóźnionego samolotu.

Nie możemy wyświetlić tej galerii.

Deser w Bogocie

wenezuela-bogota-002

Gdy część naszej grupy leci już do Polski, nasza 4-osobowa gromadka odwiedza jeszcze stolicę Kolumbii Bogotę. Chociaż wizyta trwa dokładnie 24 godziny, na prawdę ma charakter wyłącznie turystyczny.
Mając świeżo w pamięci Wenezuelę i Caracas, po przylocie doznajemy wrażenie powrotu do cywilizacji zachodu. Czyste, obszerne i nowoczesne lotnisko, szkło i aluminium. To, w którym kraju aktualnie przebywamy, możemy wywnioskować wyłącznie z kilku następujących po sobie drobiazgowych kontroli naszego bagażu oraz obwąchujących nas psów. Spędzając tutaj tylko jedną noc postanawiamy zaszaleć i zamieszkać w bardzo dystyngowanym hotelu położonym w centrum starego miasta.

Bogota ma przeuroczą starówkę. To bardzo rozległa dzielnica domów i budynków z epoki kolonialnej. Zwiedzamy Palacio de san Carlos i Catedral Primada Bogotá. Na obiad podążamy w to samo miejsce, gdzie idą głodni Kolumbijczycy: w barze nikt nie rozumie słowa po angielsku (paluszkiem wskazujemy podobające się nam dania na talerzach gości przy sąsiednich stolikach) ale dostajemy spory i akceptowanie smaczny posiłek za kilka złotych na osobę. Robimy sobie przerwę na zdecydowanie najlepszą kawę na świecie w jakiejś miniaturowej kawiarence.

Nie możemy wyświetlić tej galerii.

Będąc w Bogocie nie można przegapić wizyty w Muzeum Złota. Muzeum prezentuje najbogatszą na świecie kolekcję złotniczej sztuki prekolumbijskiej. Co więcej, nie jest to nudna wystawa wyłącznie z „zawieszonymi na ścianach eksponatami”, a zajmująca podróż przez kulturę, historię, kulturę i religię ludów prekolumbijskich. Muzeum podzielone jest na tematyczne działy oraz wystawy interaktywne. Najciekawszą z nich okazuje się sala z próbką czarów szamańskich w specjalnie spreparowanej, wyciemnionej sali. Zaczarowani robimy ostatnie zakupy i pakujemy się do już zimowej Polski.

Tagi strony: , ,

Zobacz także najnowsze oferty naszych wyjazdów nurkowych:

Napisz komentarz: