Wakacje i windsurfing na Fuertawentura

O hotelu R2 Rio Calma :


Śliczny zarówno w środku jak i w najbliższym otoczeniu. Legendarna laguna (ponoć już nie będąca własnością hotelu) byłaby znakomitym uzupełnieniem ale nawet bez niej nie mieliśmy problemów ze znalezieniem miejsca. Co prawda cebulaki wszystkich krajów łączyły wysiłki by sparaliżować dostęp do leżaków ręcznikami (mimo standardowych napisów by tego nie robić) ale pod tym względem ten hotel jest godnym polecenia wzorem.



O jedzeniu:

Nie ma ‚all inclusive’ i muszę przyznać, że tym razem szukaliśmy takiego hotelu bo chcieliśmy spróbować jak ‚smakuje’ a jednocześnie nie chcieliśmy by nasze dzieci miały kłopot z rówieśnikami mającymi opaskę ‚all inclusive’. Brak opaski też był miłym dodatkiem. Zaryzykowaliśmy wręcz HB ale przy naszych planach i pobycie 7-dniowym okazało się, że jedynie w ostatni dzień mieliśmy odrobinę ochoty na lunch z uwagi na późny wyjazd (o 17). Ponieważ ceny w pokojowym barku były standardowo dosyć wysokie a wybór ograniczony zakupiliśmy napoje wg naszych preferencji – ponieważ mieliśmy dostęp do 2 lodówek (pokój rodzinny) to z miejscem również nie było problemu. Wracając do posiłków – bardzo dobre do wyśmienitego. 2x steki wołowe, 1x krewetki/kraby, często kalmary. Poza tym przygotowywane na bieżąco inne rodzaje: filet z indyka/kurczaka, karczek etc bardzo dobrej jakości. Plus za różne rybki przygotowywane na bieżąco (tuńczyk, łosoś). Standardowy zestaw warzyw i owoców, świetne sery często pleśniowe bardzo dobrej jakości. Bardzo interesujące zestawy warzyw na ciepło. Standardowy brak polskich wędlin był jedyną rysą również i na tym hotelu – ciekawe kiedy na południu się zorientują ile tracą podając te namiastki wędlin z osła czy krowy albo beznadziejne wersje/podróby kiełbasy. Zawsze dla mnie fascynujące jest, że w kilku gwiazdkowym hotelu ktoś może położyć na stół mortadelę a biedni goście potrafią ją wybrać spośród tylu smakołyków. Co do słodyczy to ciasta na przyzwoitym poziomie aczkolwiek czegoś a’la baklava trochę mi brakowało, generalnie poniżej poziomu ale bez dramatu jak przy wędlinach. Lody OK. Podsumowując – jedzenie przez tydzień nie zdążyło się znudzić i trzymało wysoki poziom.

O plaży(ach):

W okolicy są dostępne 2: dzika – 500 m i ‚normalna’ ~1000 m. Ta dzika to nasz spot (Matas bay) – jesteśmy początkującymi wind/surferami(?)- byliśmy w sumie 4 razy, wiatr przed południem często < 20 węzłów i fala przyzwoita. Po południu już tak dobrze nie było: wiatr 25 a w porywach >35 węzłów to nic niezwykłego. Fale po południu również całkiem solidne natomiast warunki do ślizgania się i kite’a wyśmienite ale to dla bardziej doświadczonych. Na plaży Jandia byliśmy w pierwszy dzień. Bardzo przyjemna ale w kolejnych dniach już nie mieliśmy ani ochoty ani za bardzo czasu na takie wyjścia.

O atrakcjach/wycieczkach:

Byliśmy na 2 zorganizowanych przez Itakę: Oasis Park (w tym dodatkowo wielbłądy i lemury). Jeśli ktoś uważa, że wielbłąd może być atrakcją a jeszcze nie próbował to sugeruje wersję skróconą (20 min) bo 35 min wersja nie wnosi wg mnie nic. Ogoniaści są uroczy szczególnie na głowie. Z Lwami nie pływaliśmy – znajomi wspominali, że jest fajnie. Karmienie żyraf czy osłów dla młodszych dzieci może być interesujące. Część botaniczna była bardzo ładna, generalnie całość bez szału ale przerywnik w opalaniu/plażowaniu całkiem przyjemny. Wyjazd na plażę Cofete podobny ‚klasą’ – ma swój urok ale drugi raz raczej już nie polecam. Z objazdowej wycieczki najciekawsza część to zachodnie urwiska i jaskinie w okolicy Ajuy (mniejsza o to jak się czyta) – obowiązkowo. Na wydmach na północy nie byliśmy. Trochę zabrakło mi możliwości popływania z rurką- wygląda na to że możliwości są mało rozpropagowane (jeśli w ogóle istnieją).

O najważniejszym – windsurfing na Fuercie:

Celu wszystkich świadomie wybierających tą wyspę – czyli Sotavento. Zarówno z daleka (niedaleko zjazdu z ‚autostrady’ jest zatoczka z której widok jest fantastyczny) jak i z bliska robi wrażenie. Stworzone do kite jak i wind surfingu – płytko wiec praktycznie bez fali i wygodnie dla początkujących i nie tylko.
Myślę, że jeśli tam wrócimy to jedynie w okolice Sotavento – nic dziwnego, że tam są mistrzostwa… A może najlepsza kombinacja to Rio Calma i samochód, parking już znaleźliśmy.

Napisz komentarz: